Blanx White Shock Led. Opinie i przestroga przed stratą pieniędzy

Pracuję jako wykładowca akademicki. U nas oprócz wiedzy liczy się także wygląd zewnętrzny. Uśmiech można jak najbardziej zaliczyć do najważniejszych aspektów strony zewnętrznej. O swoim uśmiechu niestety przez wiele lat nie mogłem powiedzieć zbyt wiele dobrego. Niezliczone, wypalone papierowy, wypite oceany kawy, przyczyniły się do tego, że strach było w miejscach publicznych otworzyć usta. Żona od czasu do czasu podsuwała mi pod nos pasty wybielające i żele, a także ziołowe mikstury, przygotowywane w domu. To wszystko raczej średnio mi pomagało, albo i wcale. Po pięćdziesiątce jednak stwierdziłem, że bielszy uśmiech zdecydowanie odmładza i dodaje atrakcyjności.Zęby nie były jeszcze na tyle zniszczone, by istniała konieczność zastosowania porcelanowych koron czy protezy. Na zęby z porcelany mnie nie stać, bo jako wykładowca akademicki zarabiam raczej niewiele. Zresztą, mam w sobie odwieczny lęk przed dentystą, co niewątpliwie przyczynić się mogło do moich problemów z uzębieniem. Przyznaję się bez bicia.

Preparaty, cuda, wianki

Moja asystentka z którejś podróży do Włoch przywiozła ze sobą preparat Blanx White Shock Led, twierdząc, że nie ma lepszego sposobu na wybielenie zębów. Oczy mi się zapaliły do tego pomysłu. Opakowanie wyglądało naprawdę zachęcająco, a cały preparat dostałem od niej oczywiście w prezencie, tym większa była moja radość, że za nic nie musiałem płacić. Seria składała się z żelu oraz specjalnej nakładki UV. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie używałem. Za pierwszym razem przy lustrze pomogła mi żona, żebym niczego nie pomylił, bo w zadaniach manualnych jestem zazwyczaj do kitu. Nałożyliśmy preparat i czekaliśmy na efekty. To samo robiliśmy przez następne trzy dni. Czy było lepiej? Trudno powiedzieć. Żona uznała, że minimalnie rozjaśniły mi się zęby. Ja nie zauważyłem żadnych znacznych zmian i czułem się przy tym bardzo rozczarowany. Może to był zbyt słaby chemicznie preparat, by pokonać zaniedbaną strukturę moich zębów? Potem w aptece zauważyliśmy podobny środek, który miał jedynie inną nazwę – Hello White. Odwróciłem już wzrok od półki z tym produktem, ale żona powiedziała, żeby dać sobie jeszcze jedną szansę.

Hello White – czyli żona, co ma intuicję.

Ten środek, Hello White, niby tak podobny do poprzedniego, jednak działający znacznie sprawniej i z konkretnymi efektami. Wieczorem na nakładkę nałożyliśmy żel, zastosowaliśmy. Rano sprawdziliśmy, czy zaszło reakcja wybielająca zęby. I rzeczywiście! Były co najmniej o kilka tonów jaśniejsze, a to dopiero był początek! Już teraz wiem, że oboje będziemy korzystali z preparatu Hello White, bo żonie także zależy na odnowie uśmiechu. Wtajemniczeni w całą sprawę znajomi i przyjaciele przyznają, że te zabiegi pielęgnacyjne na zęby odjęły nam co najmniej 10 lat! Miło jest słyszeć tego rodzaju opinie. Człowiek od razu czuje się tak, jakby latał w przestworzach na własnych skrzydłach. Oczywiście, część ze znajomych nie omieszkała się wypróbować Hello White na własnych zębach. Nie dotarły do nas żadne słowa krytyki.